Lubisz się wkurzać będąc jednocześnie przekonanym, że po prostu świetnie się bawisz? To dobrze, ja też. Absolutne mistrzostwo w tej dziedzinie ma seria Mystery Case Files i pokrewne Hidden Expedition: Titanic. Meliska gotowa? Bardzo dobrze, bo oto przed wami kontynuacja Hidden Expedition o podtytule Everest!  Twoja drużyna (czyli tylko ty, drogi graczu) rywalizuje z innymi „tomb raiderami” o tytuł największego klikacza w stylu dowolnym na świecie! Nie no, trochę żartuję oczywiście, ale nie jest to takie dalekie od prawdy. Twoim celem jest „wyklikanie” poukrywanych na ekranie mistycznych przedmiotów nasyconych potężną mocą – takich jak łyżwy, widelce, żaby, gwiazdki, muchomorki i inne takie… Zabawa oczywiście po raz kolejny nie jest banalna, bo czasem za diabła nic nie widać, mimo że od 15 minut usilnie wytężamy wzrok. Co prawda możemy skorzystać z jednej z trzech dostępnych podpowiedzi (z możliwością zwiększenia do czterech dzięki specjalnym diamentom), ale to zdecydowanie za mało. Czasu jest dość dużo, ale już po paru minutach bezowocnego klikania zaczynasz się robić nerwowy i modlisz się o „nowy zestaw pytań”. Jest tylko jeden problem – opcji restart ani widu… No jak się wkurzać to na całego. :) Co parę plansz przyjdzie nam ułożyć jakąś mapę, znaleźć po kilka par przedmiotów z tej samej kategorii, ale… to wszystko już było! I to dosłownie. Oprawa niestety nie zachwyca. Rysowane tła są czasem bardzo niewyraźne, przez co dopatrzenie się jakichś przedmiotów graniczy z cudem.  Trudno mi ocenić tę grę. Z jednej strony produkcja bardzo fajna i wciągająca, a z drugiej zamienia się w zwykły tasiemiec. Tak czy owak – tylko dla wytrwałych maniaków.