Gdyby wierzyć wszelakim malkontentom, ta gra nie istnieje. W końcu – mówią – już dawno minęły czasy klasycznych RPG-ów, w których pierwsze skrzypce gra fabuła, a poziom trudności nie obraża gracza. Minęły?

Avadon: The Black Fortress udowadnia, że wręcz przeciwnie. Gdybym nie wiedział, że produkcja miała swoją premierę ledwie kilkanaście miesięcy temu, łatwo byłoby mi wmówić, że patrzę na tytuł z połowy lat 90. Bo rzeczywiście wszystko tu wydaje się jakby zaklęte w czasie: grafika, muzyka, a nawet mechanika rozgrywki nosi silne znamiona oldschoolu.

Dla niektórych nie potrzeba lepszej rekomendacji, inni mogą się boleśnie odbić od tak wyglądającego RPG-a. Efektowne cutscenki zostały zastąpione przez lite ściany tekstu, a wartka akcja – walką w turach. No i ta oprawa, przy której wiekowe Wrota Baldura wydają się dziełem sztuki…

Mimo wszystko, Avadon: The Black Fortress to jedna z ciekawszych gier fabularnych, jakie miałem przyjemność testować w ostatnich miesiącach. Jako wojownik, łotrzyk, szamanka lub czarodziejka stajesz się częścią Paktu – przymierza pięciu nacji, mającego na celu ochronę cywili przed zagrożeniami z Laynaeus. Główne siły Paktu stacjonują w fortecy Avadon, a ich słowo stanowi prawo we wszystkich krainach. Niestety, nie wszystkim podoba się taki status quo, zawiązują więc spisek przeciwko Paktowi. Jako "ten dobry" musisz dowiedzieć się, kto stoi na czele konspiracji i zaprowadzić sprawiedliwość.

Avadon jest jak dobra, wciągająca książka.. To znaczy, że oferuje bardzo wiele, pod warunkiem, że lubisz czytać i nie boisz się włączyć wyobraźni. Dialogi z postaciami są często bardzo angażujące, a mnogość odpowiedzi do wyboru (w tym tych nieoczywistych) powinna zawstydzić BioWare, który rzadko kiedy wychodzi poza nudną przewidywalność.

Pal licho toporny interfejs i w sumie niezbyt porywający system walki. To kawał naprawdę dobrego, klimatycznego RPG-a i przy jego obecnej cenie (6,99€) prawdopodobnie więcej zapłacisz za prąd, zanim poznasz finał tej niezwykle interesującej opowieści.