After The End

Niedawno obiecałem w mailu pewnemu zwolennikowi gier a’la Crimsonland, że będę recenzował każdą dobrą strzelankę z tego gatunku. Niestety, twórcy nie rozpieszczają nas ostatnio, bo podobnych shooterów wychodzi jak na lekarstwo. Jeśli ręce Was świerzbią żeby pograć w jakąś nową Crisomnlandową gierkę to pewnie ucieszycie się na widok tej recenzji, ale ostrzegam - szału nie ma!

  After The End to właściwie połączenie kampanii Single Player z Alien Shootera i Crimsonlanda. Mamy tu trzy tryby, których idea sprowadza się do wybicia wszystkiego co się rusza. Plansza przesuwa się, a zewsząd wyskakują potworki, których zachowanie i projekt pozostawia wiele do życzenia. Jest tu poziomowanie postaci: po każdym zdobytym levelu dostajemy punkty, które możemy przypisać do statystyk określających ilość życia, pancerza, amunicji, szybkości przeładowywania i zdobywania doświadczenia. Ogółem nic nowego + mało rodzajów potworów, beznadziejna muzyka, kiepski dźwięk i średnia grafika.

  Spytacie: dlaczego podły Steefflerze zrecenzowałeś taką do bólu przeciętną grę? Odpowiedź jest prosta: bo nie znalazłem w tym tygodniu niczego lepszego, a gry z tego gatunku mają wśród Was wielu fanów. Mam nadzieję, że nie dojdzie tu do linczu. Jakby co, to telefony odbiera moja mama, a z domu wyjechałem ;)