Idea gry jest już dość stara - do ułożonych na planszy różnokolorowych kulek należy strzelać jedną kulką o określonym kolorze. Grupując kulki o tej samej barwie, eliminuje się je z planszy. Należy to zrobić jak najszybciej.  Bubble Snooker trochę różni się od pierwowzoru - i dobrze, bo wierna kopia nie podbiłaby serc graczy. Po pierwsze, już z nazwy można wywnioskować, że tutaj "napędem" jest kij bilardowy. Niby żadnych znaczących różnic to nie wnosi, jednak można ustawić siłę wybicia kuli. To że kulka odbije się od ścian (band?) to raczej nieodłączny element snookera.  Każdy "strzał", który nie spowoduje zniknięcia kulek (trzeba zebrać trzy o tym samym kolorze) przyczynia się do zwiększenia ich liczby - dookoła każdego elementu pojawiają się kolejne, o losowo wybranych kolorach (ale tylko tych występujących aktualnie na planszy). To kolejna odmienność - zbijanie kul i ich późniejsze "rozmnażanie" prowadzi do wysokiego wyniku i nie ma żadnych konswekwencji. Innymi słowy, w jednym etapie można spędzić cały wieczór.  W wersji niezarejestrowanej, Bubble Snooker oferuje dwa poziomy trudności i trzy pierwsze etapy. Jest to wystarczająco dużo, aby grę przetestować i zdecydować się na wydanie 16,95$. Dostaniemy za to nie tylko wyższe poziom eksperta i mistrza, ale także możliwość zmierzenia się w punktacji z graczami z całego świata. Bubble Snooker to naprawdę miły "rozładowywacz" napięcia.